Nintendo Switch – krótka opinia

Konsole Nintendo nigdy nie były znaczącą częścią mojego gamingowego życia. Zawsze należałem do PCMR (PC Master Race) albo obozu Sony lub Microsoftu :). Miałem kiedyś GameCuba’a, notabene obecnie znajduję się on w muzeum komputerów w Katowicach (pozdrawiam), ale był to krótki epizod tylko po to, aby ukończyć zremasterowaną edycję Resident Evil 1 oraz nowo wydany RE0. Cały świat szalał na punkcie Mariana oraz gier z serii Zelda, mnie natomiast nigdy to nie chwyciło…aż do teraz.

Odkąd stałem się dumnym Ojcem Graczem (w tej kolejności), moje growe życie zostało w znacznym stopniu ograniczone. Priorytety ulegają zmianie. Komp stoi nieużywany, konsole stacjonarne sprzedałem (i tak bym to zrobił, bo ograłem, co chciałem). Nie to żebym narzekał, ale brak możliwości “poszarpania” w wolnej chwili dla relaksu zaczął mi delikatnie doskwierać.

I w tym momencie przypomniałem sobie o przenośnej konsolce japońskiej firmy. Bardzo głośna premiera gry Zelda: Breath of the Wild jeszcze w 2017 roku wprawdzie została przeze mnie zauważona, ale dla jednej gry nie będę przecież inwestował w nowy sprzęt. Szybka weryfikacja obecnego portfolio “Pstryka” i nagle okazało się, że gry indie, które miałem w planach ograć na PC są dostępne również na przenośny sprzęt Nintendo. Jako że zbytnio mi się nie spieszyło, poczekałem z zakupem na odświeżoną wersję Switch’a (tę z procesorem w mniejszej litografii), który na tej samej baterii jest w stanie działać praktycznie dwa razy dłużej.

Sprzęt w końcu pojawił się pod koniec sierpnia w polskich sklepach, więc udałem się do jednego z marketów z elektroniką uszczuplić zawartość mojego portfela. Ponieważ pudełko kolorystycznie i designowo nieco się zmieniło, łatwo było tę nową rewizję rozpoznać.

Zawartość pudełka jest taka sama, jak w pierwotnej wersji konsoli. W ramach opakowania dostajemy samą konsolę (sprzęt przypominający tablet), dwa kontrolery montowane po obu stronach tabletu, stację dokującą, kabel hdmi, zasilacz oraz nakładki na kontrolery do gry wieloosobowej – nie pytajcie :). Byłbym zapomniał…w pudełku jest również nasadka na kontrolery, która zamienia je w pełnoprawnego pada.

Dla tych, co nie siedzą w temacie i ostatnie parę lat spędzili w amazońskiej dżungli, śpieszę wytłumaczyć co to takiego ten Switch. Otóż jest to nowa (ale już dwa lata na rynku) konsola firmy Nintendo, która swoją popularność, w mojej opinii, oprócz oczywiście gier, zawdzięcza nietypowemu designowi. Mianowicie, konsolę tę można traktować jako sprzęt przenośny lub w dowolnym momencie włożyć do stacji dokującej i grać jak na konsoli stacjonarnej, podłączonej do telewizora. Stąd również pochodzi nazwa “Switch”. Możecie się “przełączać” z trybu przenośnego na tryb stacjonarny.

Dwa kontrolery dostępne w zestawie montujemy na bokach ekranu tabletu, który jest głównym mózgiem konsoli. Natomiast jeżeli chcemy pograć w trybie stacjonarnym, tablet instalujemy w stacji dokującej, a kontrolery zwane JoyCon’ami wsuwamy w plastikowy uchwyt, który po ich podłączeniu staje się pełnowymiarowym padem.

Czas zatem przejść do tej krótkiej opinii 🙂
O grach nie będę teraz się rozpisywał, przyjdzie na to czas w osobnych wpisach. Powiem tylko, że jako konsola przenośna, sprzęt sprawdza się w 100%. Możliwość włączenia i wyłączenia urządzenia w dowolnym momencie bez utraty postępów jest dla gracza takiego jak ja, który obecnie nie ma wiele czasu na granie i szarpie z doskoku, czymś fenomenalnym. “Długość życia” konsoli na baterii też jest niczego sobie. Średnio pięć godzin gry to całkiem niezły wynik. Zazwyczaj wystarczy na dłuższe posiedzenie w pociągu lub kilka kolejnych wieczornych nasiadówek, kiedy młody już zaśnie.

Sprzęt raczej dedykowany jest tylko do grania. Nie znajdziemy w nim zatem jakichś innych ekstrawaganckich funkcjonalności jak przeglądarka internetowa czy aplikacje usług streamingowych. Jest co prawda dostępny YouTube, ale wedle mojej wiedzy na tym koniec. Z jednej strony do dobrze, że Nintendo pozycjonuje ten sprzęt stricte do grania. Natomiast przydałoby się od czasu do czasu obejrzeć jakiś serial na Netflixie. Nie jest to natomiast w mojej opinii żadna wada. Menu jest przejrzyste i składa się na nie głównie z kafelki prezentujące ikony gier. Mamy również dostęp do sklepu Nintendo, który nazywa się tutaj eShop oraz do ustawień, gdzie skalilbrujemy kontrolery i zrobimy aktualizację oprogramowania. Trochę spłycam, ale jedyne do czego mogę się przyczepić odnośnie opcji systemu operacyjnego, to brak możliwości selektywnego włączania i wyłączania modułu wifi. Można jedynie uruchomić tryb samolotowy, który wyłącza całą komunikację bezprzewodową w konsoli, a co za tym idzie również i bluetooth.

Teraz ta gorsza część, bo będę narzekał :). O ile do software’u ja nie mam żadnych zastrzeżeń (tak wiem, że ludzie narzekają na sposób realizacji gry online), tak do sprzętu mam kilka uwag – wyłapałem je dość szybko po zakupie. Sama jednostka centralna konsoli jest wykonana raczej poprawnie. Nic nie trzeszczy, nic nie lata w środku, jest solidnie. Nie mogę tego samego niestety powiedzieć o stacji dokującej oraz uchwytach JoyCon’ów, które służą jako szyny do mocowania przy ekranie. Stacja dokująca wykonana jest z twardego plastiku, który nie jest dobrze spasowany. Wygląda to tak jakby wszystkie panele były wycięte z większego arkusza i oderwane za pomocą małych uchwytów (tak jak w plastikowych modelach np. samolotów). Dodatkowo nie ma żadnej izolacji ekranu, co może skutkować rysami na powierzchni wyświetlacza, przy montowaniu w stacji dokującej. O ile uchwyty JoyCon’ów od strony tabletu są metalowe, tak szyny mocujące na JoyCon’ach są już plastikowe. Skutkuje to tym, że bardzo szybko przy intensywnym graniu zamocowane po obu stronach ekranu kontrolery zaczynają dostawać poważnego luzu. Dodatkowo już pierwszego dnia, zauważyłem że prawy kontroler jest mocniej i lepiej spasowany niż lewy.

Swego czasu bardzo głośno było także o tzw. “JoyCon Drifcie”. Zjawisko to polega na tym, iż gałka analogowa kontrolera pozostawiona w pozycji neutralnej powodowała ruch w grze. Innymi słowy mimo neutralnej pozycji i braku reakcji ze strony gracza, sprzęt odczytywał ruch z kontrolera i przenosił go na środowisko gry. Nie muszę nikomu tłumaczyć, jak może być to denerwujące. Otóż już w pierwszym tygodniu doświadczyłem tego zjawiska na prawej gałce analogowej. Podczas grania w gry, w których prawy analog odpowiada za ruch kamery można dostać szału, gdy nagle kamera ucieka w bliżej nieokreślonym kierunku. Na szczęście w moim przypadku wykonanie kalibracji załatwiło sprawę. Boję się natomiast, że problem powróci, ponieważ Internet mówi, iż kalibracja to rozwiązanie tymczasowe. Nie specjalnie dobrze świadczy to o jakości wykonania kontrolerów. Ciekawostka – jest nawet pozew zbiorowy w tej sprawie 🙂
Poniżej problem uwieczniony na video:.

Źródło: Kanał użytkownika Thrilla na YouTube

Kolejnym aspektem, który nie jest dla mnie dużym problemem,ale zwróciłem na niego uwagę, jest sam ekran konsoli. Wyświetlacz ma rozdzielczość 720p, czyli trzy razy mniej niż moja komórka – mimo większych fizycznych rozmiarów. Nie wiem także w jakiej technologii jest wykonany, ale odwzorowanie kolorów jest moim zdaniem słabe. Gry takie jak Zelda, Diablo wyglądają na nim jak wyprane z kolorów, a suwaka gammy brak. Być może jest to loteria wyświetlaczy i różne konsole posiadające wyświetlacze różnych firm, będą miały inne odzwierciedlenie barw. Być może to efekt przyzwyczajenia do ekranu AMOLED, który z kolorystyką przegina w drugą stronę. Nie jest natomiast bardzo tragicznie. Indyki takie jak Katana Zero czy Guacamelee wyglądają dobrze. Wychodzi więc na to, że tylko konkretne gry, które posiadają szeroką paletę barw, będą na tych ekranach wyglądać słabo. 95% czasu gram w trybie przenośnym, ale dla porównania zrobiłem eksperyment i podłączyłem konsolę do telewizora. I tutaj zmiana o 180%. Trawa w Zeldzie stała się soczysta, ogień aż raził w oczy, więc na pewno jest to kwestia wyświetlacza, a nie samej gry.

Podsumowując, jeżeli lubisz grać, masz mało czasu, a dodatkowo możliwość grania w dowolnym miejscu i o dowolnej porze brzmi zachęcająco, Nintendo Switch jest świetnym wyborem. Nie ma tutaj wodotrysków graficznych ani technologii śledzenia promieni (RTX). Nie doświadczysz tutaj dźwięku przestrzennego oraz HDR’u. Jest natomiast duży fun i magiczne gry bezpośrednio od producenta konsoli.